Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

Witajcie na dnie

Co dla mnie znaczy "być na dnie"? Czy aby na pewno to, co dla każdego z nas?
Obawiam się, że nie.
To zawsze w jakiś sposób izoluje. Tym razem jednak znacznie bardziej.


16.07.2014.
Czy warto starać się przetrwać?
Bo jeśli tak, to w imię czego.
Jeżeli po to, by do lepszych czasów dotrwać...
W tym celu spełniony musiałby zostać warunek jeden.
Uwierzyć mus, że takowe nadejdą.
Bo jeśli nie...

17.07.2014.
Czy można bardziej?
Zawsze mi się zdaje, że bardziej już nie można.
Każdy kolejny raz mnie przekonuje, jak bardzo się myliłam.

23.07.2014.
Na czym głównie polega izolacja?
Społeczna i ekonomiczna.
Czy one gdzieś tam się wiążą.
Zapewne...
Która była pierwsza.

Czasami bywa tak, że nie chcesz przyjąć wyciągniętej dłoni.
Jest ...niekompatybilna z twoją.

10.01.2015.
Śniadanie o siedemnastej.
Czy to jest dno, czy też wcale nie.
Dziecię me twierdzi, że jest.
Ja ...pewności nie mam.

06.03.2015.
Słusznie prawi Kohelet.
"Vanitas vanitatum, et omnia vanitas".
"Marność nad marnościami i wszystko marność".

14.03.2015.
Wygląda na to, że się raczej nie zabiję.
Już i tak jestem w stopniu znacznym zabita.

09.04.2015.
Nikomu nie polecam zachwyt budzących we mnie rzeczy.
Nie rekomenduję książek, nie zachwalam filmów czy dzieł sztuki.
Ludzi też nie.
Nikt nie podzieliłby ze mną mego entuzjazmu.

Bo jeśli nawet powiedziałby ktoś, że "lubi", to nie z uwagi na to samo.
Podobać się - nie znaczy tak naprawdę nic.
Tak samo, jak i "kochać", zresztą.
Albo też znaczy aż tak wiele, że konkretnie już nie znaczy nic.

Mnie też, przyznaję, nie porusza to, co u tak wielkiej rzeszy budzi odzew.
Nie podobają mi się filmy, książki, krajobrazy letnie, czy zimowe.
Nie budzą mej sympatii ludzie, którzy tak namiętnie...
Muzyka, która innym koi zmysły, zazwyczaj szarpie moje nerwy.
Zaś ta, co ponoć elektryzująca, mnie pospolitym jawi się nudziarstwem.

10.04.2015.
Twierdzi się powszechnie, że choroba gorsza jest, niż brak pieniędzy.
I to jest prawda.
Aczkolwiek nie cała tudzież dosyć powierzchowna.
Bo brak pieniędzy zmierza raczej ku chorobie, niż ich zarabianiu.

19.04.2015.
Pieniądze nie są najważniejsze.
Jaki (pozwólcie, że spytam), sens ma powielanie takich komunałów.
Wszak nie od dziś wiadomo, że nie najważniejsze.
Najważniejsze jest bowiem oddychanie.
Pieniądze dopiero / zaraz potem.

02.05.2015.
I jak tu spełniać obietnice, gdy te z naturą naszą sprzeczne.
Zmaganie się ze słabością nie jest tożsamym z jej zanegowaniem.

03.05.2015.
Jestem jak dżin z butelki.
Nie warto mnie już uwalniać.

01.08.2015.
Dlaczego teraz tak.
Bo całość do kitu była? Najwyraźniej.
Jak sprawić, oraz: czy jeszcze można sprawić, by przeszłość odrodziła się za sprawą teraźniejszości.

18.08.2015.
Życie jest bezcenną wartością, tak się zwykło mawiać.
Czy ta świadomość służyć ma zrzuceniu jarzma, czy raczej uświęceniu tegoż - opium jeno dla mas udręczonych będąc. Jak bowiem w karności utrzymać te ludzkie krocie, co istnienie swoje okupują pracą tak morderczą, że się skórka za wyprawkę nie opłacać zdaje.
Masochizm musi być przypadłością stadną, w przeciwnym razie system nie ostałby się ni dnia jednego.

23.08.2015.
Ponoć frustraci psują humor tym, co szczęściem syci.
Przecie nie nazbyt wiele, na chwilę jeno mącąc lustro wody.
Niska to wszelako cena za monopol szczęśliwości.
Danina z siebie na rzecz usytuowanych gorzej.

15.09.2015.
Być sam na sam z mroczną tajemnicą
i sam na sam z największą euforią
Po trosze po to, by strzec ich zazdrośnie
lecz głównie z racji natury odmiennej
Jak mur, co dzikim winem ozdobiony 
zwodzi jednością z tym, co go oplata.

05.01.2016.
Życie pod presją wysysa z człowieka ostatnie resztki tego, co jeszcze mogłoby znaleźć się "na stanie". Róbmy swoje, jak mawiał Młynarski. Gadać nawet i nie byłoby o czym. 

Jednak ta presja - nieustanna i nieprzerwana - czy kiedyś wreszcie się skończy?
Wiatr w oczy, kłody pod nogi, ech...

21.01.2016.
Być może wszyscy ludzie cierpią i każdy ma swój krzyż.
Lecz nie mam wątpliwości, że cierpienie cierpieniu nierówne.
Nierówne nie tylko w wymiarze, lecz w godności przede wszystkim.
Nie każde cierpienie uszlachetnia. Jest również takie, które degraduje.
Na scenie teatru życia różne role nam przychodzi grać. 
Nie mieliśmy wpływu na to, w czym Naczelny Reżyser nas obsadził.
Tym niemniej musimy grać najlepiej, jak tylko się da. To diabelnie trudne.
Każda chciałaby być księżniczką.
A kto zagra świniareczkę? 

24.01.2016. 
Nie, nie mogę o sobie powiedzieć, że się wypaliłam.
Bo tak po prawdzie, to nie zapaliłam się. Jeszcze. 
Zdążę? 

13.04.2016. 
Ciągle na coś czekam. Czy się doczekam? 
Ależ tak; tyle, że nic mi już będzie po tym - takie to niewczesne.

14.04.2014. 
Ot, "tfurcza" niemoc. Na całego. Pełną parą. Bez pary. Bez kitu albo i sam kit. 

07.05.2016.
Szekspirowski Hamlet: Być albo nie b; oto jest pytanie (...)
Błogosławieni, którzy ...nie zaistnieli.

03.06.2016.
Można by powiedzieć, że straciłam chęć do życia. Tak - niestety - nie jest.
Bowiem sugerowałoby to, iż takową kiedykolwiek posiadałam.

04.06.2016.
"Miłego dnia" - tak pożyczył mi przed chwilą Ktoś. Ot, rutynowo, jak to się życzy na zakończenie rozmownego wątku. Niestety, cóż... drzemie we mnie taki refleksyjny potwór, a więc te rzeczy nazbyt serio biorę. Rozważam zatem - jak na rasowego malkontenta przystało - czy dla mnie jakikolwiek dzień mógłby jeszcze być miły.

08.06.2016.
Niż pustka - już lepszy o niebo jest ból.

03.07.2016.
Żyć trzeba teraz i tutaj. Nie ma takiego dobra, na które warto by czekać. 
Szkoda nawet jednej przeczekanej minuty. Kropka.
A jeśli to, co teraz pod wpływem impulsu tu piszę, jest głupie?
Bo może opłaca się stracić część jakąś, by w zamian uzyskać tę inną, wartościowszą. 
Nie mam pewności - jednak wszystko we mnie odrzuca tę tezę.

10.07.2016.
powiało nudą
w łeb wzięły marzenia
pozostało nic

04.09.2016.
Zadowolić się tym, co się ma. Brzmi to dość kategorycznie, kasująco nawet. Oznacza wyłączenie pragnienia czegoś ponad. A przecież właśnie to "ponad" kieruje na autostradę marzeń. Prowadzi ku rozwojowi. Gdzie jest granica pomiędzy takim zadowoleniem a twórczą niezgodą na stagnację? Odnoszę wrażenie, iż te dwa procesy muszą toczyć się równolegle, dwupłaszczyznowo.
Kto wie, może kiedyś ich drogi będą mogły się przeciąć.

08.10.2016.
Myślna rozmowa
Można by rzec, wszystko diabli wzięli.
- Zakładając, że było co brać - szydzi sobie ze mnie za plecami ktoś.
Ani chybi czort, toteż nawet nie chce mi się oponować.
Co można odebrać komuś, kto i tak niczego nie posiada?
Wolność, czyli tak na dobrą sprawę wszystko.
Całymi dniami nie mam w posiadaniu siebie. Dziecię dziczeje samotne.
Mignęło lato jak za szybą w pędzie. Dalszej perspektywy brak.
Czasu brak, chęci brak, sił i zdrowia brak. No i środków przede wszystkim brak.
Ech, życie ludzkie zbyteczne...
- Boże - reflektuję się (niepotrzebnie, wszak On i tak wszystko słyszy) - przecież ja nie o matce, ona temu nie winna. To nie jest przeciw niej, ja tak przeciwko...Tobie.

26.12.2016.
Głupia jestem i nieasertywna.
I jeszcze jedno: mam tego serdecznie dość.
Jakieś wnioski? Oby.

31.12.2016.
Gdzieby się nie obrócić, wszędzie tylko podsumowania i podsumowania.
U mnie takowych dziś nie uświadczy. Nie, bo nie i już. Może kiedyś...
...ciąg dalszy narzekań tudzież jojczenia nastąpi.
Taką jedynie formę moje podsumowanko przybrać mogłoby.
Zatem dziś sobie (w drodze wyjątku) odpuszczę. Inne mam bowiem plany.

01.01.2017.
Gdziekolwiek by nie zajrzeć, wszędzie tylko postanowienia. No, może jeszcze i plany.
Ja tam niczego planować nie będę, tym bardziej zaś obiecywać gruszek na wierzbie.
Jeżeli już, to tylko myślę zmierzyć się z głupotą własną. (Bowiem na cudzą to już zdrowia szkoda.)
Daj Boże, daj...

05.04.2017.
Bez przeszłości, bez przyszłości, osadzona w koszmarnym "tu i teraz".
Jak żyć? Oby tylko nie nazbyt długo.

20.06.2017.
Dlaczego od dość już dawna nie udzielam się blogowo? Z powodów różnorakich, lecz ostatnimi czasy głównie z winy technologii.
Był taki żydowski dowcip, nie pamiętam dokładnie. Spytano Żyda, dlaczego chodzi w dziurawym chałacie. On odpowiedział, że ma zapasowy. To czemu go nie nosi? "Bo on ma jeszcze więcej dziur!"
Analogicznie jest u mnie, gdy o sprzęt komputerowy idzie. Laptop mój, Toshiba, "muli" wprost niemiłosiernie. Brat podarował mi swój stary Dell.
Tyle tylko, że ten "muli" jeszcze bardziej.

26.08.2017.
Bardziej na dnie chyba już nie można być - jestem w ciemnej doopie, lecz zamierzam wyleźć zeń.

30.08.2017. 
Dzisiaj są moje Urodziny, jedne z tych "półokrągłych". 
Kiedyś, w czasach zamierzchłych, zdawało mi się, że to baardzo stary wiek.
Co czuję teraz?
Otóż: po pierwsze - miałam rację, po drugie zaś - nie czuję nic.
I właśnie o to wszechogarniające NIC naprawdę tutaj chodzi.

15.11.2017.
Za to dziś są Urodziny mojej córki Basi.
Ależ niesamowity i niespodziewany "prezent" otrzymała! Od losu, od Boga, czy też ot, po prostu i nie definiujmy dalej. Że jednak otrzymała, to akurat nie mam wątpliwości żadnej. Cóż to za dar, można by zapytać. Bo tak naprawdę solidnego kopa w tyłek zaliczyła - i to od tej Osoby, w której nadzieję (tyleż płonną, że okolicznościami nieuzasadnioną) pokładała. 
Ja jednak ulgę czuję oraz wierzę mocno, że i moja córka rychło ją odczuje. 
Niech ino łzy obeschną, niech no się tylko znów pozbiera w swą powabną całość. 
A wtedy ...drżyj męski świecie, zwieraj poślady i muskuły pręż!

Nigdy nie może i nie powinno być za późno, by na oczy przejrzeć. Dziś jest ten pierwszy dzień reszty Twojego życia. Tej lepszej reszty, uwierz mi, Córeczko.

10.12.2017.
Istnieje coś takiego, jak powinność modyfikowania pragnień wraz z upływem czasu?

Bo jeśli ktoś odmawia wejścia w tę umowność
do której karnie dołączyła reszta
oznacza to, że pozostaje w tyle
czy też przeciwnie - wysuwa się na czoło?

31.12.2017.
I znowu kolejny Sylwester. Niby dzień jak każdy jeden.
Ale przeze mnie najbardziej znienawidzony z powodu chronicznej beznadziei dzień.
Może za sprawą rosnącej przepaści pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością. I gdybym tak szczerze miała się zastanowić, nie znajduję najmarniejszego powodu, dla którego warto mi było go dożyć.

08.04.2018.
Pat jakiś, czy też licho wie...
Takie ot, sobie, marudzenie w związku ze związkiem. (Czyli, konkretnie mówiąc, niebawem pięciu latach na Bloggerze.)

Czy ja po prostu i zwyczajnie skończyłam już działalność? Blogową, mam na myśli, znaczy.
Choć trudno zdefiniować problem, to gdzieś w podtekście myśl się czai, że coś skończyło się.
Coś się zaczyna, coś się kończy - powszechnie w takich razach mawia się.
Lecz na m y m osobistym horyzoncie jakoś, o dziwo, nic nowego nawet nie majaczy sennie.
Choć z drugiej strony, jeśli już o majakach sennych mowa, to... kto wie.

17.03.2020.
Miłość w czasie zarazy.
A może tylko Dziennik czasu zarazy.
Miłość bowiem w moim przypadku może być tylko zdalna - przez internet - albo najpewniej tylko wirtualna, czyli mówiąc wprost, wykreowana.
Za to gdy idzie o rodzinną naszą miłość, ta ma się zupełnie dobrze, czyli tak jak zawsze, ani lepiej ani gorzej.

16.06.2020.
Tak przeszło mi przez myśl, że modliszka to mądre stworzenie. Samców należałoby uśmiercać tuż po kopulacji. Jeżeli pragnie się dzieci, jasna rzecz. Bo jeśli idzie o mnie, mordowałabym ich tuż przed.  Kurtyna.

19.03.2021.
Oto właśnie zdałam sobie sprawę że otrzymałam od życia to, czego tak pragnęłam nieodparcie. (Takich mamy wielbicieli na jakich sobie, w rozumieniu dosłownym, zapracowaliśmy.) I co, czy teraz cała jestem w skowronkach? Otóż nie i ogólnie bujda na resorach.

Na pytanie, według jakich kryteriów poszukujemy swojej drugiej połówki odpowiedź wcale nie jest tak przewidywalna. Powinien być uczciwy, dobry i czuły, opiekuńczy, silny i zaradny - mówimy sobie zwykle. Niektórzy z nas dodają: piękny, atrakcyjny i seksowny. I według mnie dopiero ten ostatni miernik jakąś tam rację bytu ma. Tymczasem okazuje się że taka wyliczanka wcale nie wyczerpuje listy argumentów. Natomiast kluczem może być suma niedoborów składających się na poczucie deficytu potrzeb czy też pragnień. Jeśli nasz potencjalny partner zdaje się ów deficyt zaspokajać, rzucamy się w wir uczucia niczym przysłowiowa ćma na świeczkę. 

Czemuż to nie zadowolił mnie owoc moich wieloletnich pragnień? Dlatego że w miarę jedzenia apetyt rośnie? To też ale nie wyłącznie. Bowiem zaspokojenie życiowego deficytu jest wprawdzie ważnym, lecz tylko przejściowym etapem w drodze ku miłości. Samo w sobie środkiem jest, nie celem. Pomaga rozwinąć skrzydła, by nareszcie móc polecieć tam, gdzie od zarania czeka nasze uprawnione miejsce. 

04.04.2021.

Rodzi się dziecko i co w nogach sił każdy na wyścigi bieży, aby nieba mu przychylić. Lata biegną i staje się jasne, że nie spełnią się świetlane przepowiednie. Aż nadchodzi czas graniczny i bezspornie już wiadomo, że to upragnione nie wydarzy się - bo niepodobna. I co z takim "dzieckiem" zrobić? Dobić?

Lecz dobra wiadomość jest taka, że z reguły już nie żyją w owym czasie mimowolni sprawcy tej niedoli - Rodziciele.

01.03.2022.

I wciąż ta znana kołomyjka. Walenie głową w mur, strzelanie kulą w płot.  Wygląda bowiem na to, że znowu przed orkiestrę wyszłam. I jak tu się w tej sytuacji nie rozchorować. Mam dość.

17.05.2023.

Trudno jest przerwać milczenie, ono wszak z wielkiej niemocy. A niemoc z przejrzenia, z poznania, i ze zrozumienia.

11 komentarzy:

  1. "Zmaganie się ze słabością nie jest tożsamym z jej zanegowaniem".

    Tak.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świadomość, że są i zawsze będą jest trudna do zaakceptowania. Nie ma jednak innej możliwości.
    Trzeba z tym żyć. Tylko - co to jest za życie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. na Twoim dnie, errato, jest całkiem podobnie do dna mojego :) posiedziałabym z Tobą, pogadała . . . pozdrawiam :) nnaS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem siądźmy se i pogadajmy. Dopiero Cię zauważyłam;)

      Usuń
  4. Napisalas ze zamierzasz wylezc z ciemnej dupy. Ciezko w to uwierzyc czytajac to wszystko przedtem. Ale ja wierze, bo czarne dupy sa po to zeby z nich wylazic. A z zyciem to jest tak, ze jak cos sie nie podoba to trzeba to zmienic. Nawet jak ma zabolec, poboli troche i przestanie. Ament.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko, powiadasz? Ano, jak najbardziej, jednak nadzieja umiera ostatnia:)

      Usuń
  5. Trochę się spóźniłam Erratko....czytam,czytam i mysle sobie,ze moze odpowiednio dobrane leki,poprawiłyby Twoje samopoczucie....Dlaczego o tym napisałam,bo sama miałam zajawki depresji i nerwicy,skorzystałam z pomocy fachowej.Przez pól roku brałam jeden lek i naprawdę b.mi sie poprawiło....
    Życzę Ci,aby udalo Ci się poprawić samopoczucie :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś kochana! Ja zaś, niestety, jestem wybitnie lekooporna;)

      Usuń
    2. Jesteś pewna?...No cóż..
      Kiedy przeczytam o Twoim Nicnieczuciu...przypomniał mi się wywiad,który oglądałam na tvp kultura x Anją Orthodox.Analogicznie podobne objawy(ona m stwierdzoną depresję) jak u Ciebie.Aczkolwiek,może tylko pozornie są to podobne objawy.Kochana wyczaję potem linka,to Ci wkleję.:*
      Przesyłam masę serdeczności:****

      Usuń
  6. Skorzystaj z rady Głodnego Owocu i bierz leki , bo modliszka zjada ale siebie samą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Szanowny Kolega raczył zauważyć datowanie wpisu? Ja ze swej strony spieszę uspokoić, że wszystko już ogarnięte, pod pełną kontrolą.

      Usuń